Rynek mieszkaniowy jest szczególnie podatny na obecny kryzys gospodarczy, inflację i drożejące stopy procentowe w bankach. Deweloperzy narzekają na słabnące zainteresowanie ich ofertą, ponieważ coraz więcej ludzi odkłada decyzję o kupnie mieszkania na „lepsze czasy”. Teraz ich na to nie stać albo nie spełniają warunków kredytowych. Jednym ze źródeł w miarę tanich mieszkań są zasoby komunalne samorządów. Dostrzeżono tę możliwość w Mysłowicach.
Prezydent Dariusz Wójtowicz zaproponował, aby lokatorzy mieszkań komunalnych mogli wykupić swoje M z bonifikatą.
Pisaliśmy o tym pół roku temu. Tytuł artykułu brzmiał „Ludzie potrzebują mieszkań, a miasto pieniędzy”. Te słowa nic nie straciły na aktualności. Przypomnijmy, że w zależności od stażu najmu bonifikaty miałaby wynosić od 35 do 80 procent. Pomysł spodobał się mieszkańcom, a projekt pozytywnie przeszedł przez konsultacje społeczne. Na sprzedaży z bonifikatą zyskaliby nie tylko ludzie, ale także miasto. Szacuje się, że ze sprzedaży 300 takich mieszkań do miejskiej kasy wpłynęłoby około 17 milionów złotych. Niestety, pomysł ten nie spodobał się części samorządowców. Projekt uchwały trafił w maju pod głosowanie Rady Miasta. Za sprzedażą mieszkań z bonifikatą opowiedziało się co prawda dziewięciu radnych (Artur Bula, Andrzej Dombek, Agnieszka Harmata, Maria Krutysza, Adam Panasiuk, Sebastian Roncoszek, Piotr Styczeń, Wiesław Tomanek, Mariusz Wielkopolan), ale tylu samo było przeciw (Zbigniew Augustyn, Bernadetta Berzowska, Krzysztof Biolik, Edward Lasok, Grzegorz Łukaszek, Marek Mikuła, Tomasz Papaj, Robert Patałąg, Jacek Szołtysek), a dwóch wstrzymało się od głosu (Anna Kaczmarzyk, Antoni Zazakowny).
Tym samym projekt upadł, a raczej został wstrzymany.
Trudno zgodzić się z argumentacją przeciwników uchwały. Twierdzą, że z powodu bonifikat gmina straci pieniądze. Są to szacunki wirtualne, mocno oderwane od rzeczywistości. Od 2013 roku miasto sprzedało zaledwie trzy (!) lokale za 100 procent wartości. Poza tym, jak pisaliśmy na początku artykułu, obecna sytuacja na rynku mieszkaniowym jest bardzo trudna. Ludzi nie stać na własne M, a jeśli ktoś ma pieniądze to raczej skorzysta z nowej oferty dewelopera, niż skusi się na stare lokale komunalne. Bonifikata jest jedyną skuteczną zachętą, aby skłonić najemców do kupna mieszkania. Wie o tym doskonale Skarb Państwa, którego lokatorzy wykupują mieszkania w Mysłowicach z 70 procentową bonifikatą.
Generalnie, logika władz miasta jest taka: lepiej mieć wróbla w garści, niż gołębia na dachu.
Mimo postawy radnych prezydent Wójtowicz się nie poddał i w czerwcu ponownie przedstawił projekt uchwały w sprawie określenia warunków udzielania bonifikat i wysokości stawek procentowych przy sprzedaży lokali mieszkalnych stanowiących własność komunalną. Tym razem projekt nie został poddany pod głosowanie.
Przewodniczący Rady Miasta postanowił wyważyć już otwarte drzwi i powołał Komisję Doraźną zajmującą się tym samym problemem, który zgłosił prezydent Wójtowicz.
Komisja Doraźna obradowała cztery razy. Na początku sierpnia odbyło się spotkanie robocze, choć przepisy nie przewidują takiej formuły. Wszystkie posiedzenia Komisji powinny być jawne i podane do publicznej wiadomości. To nie jedyne zastrzeżenie. Na żadne z posiedzeń Komisji Doraźnej nie zaproszono dyrektora Miejskiego Zarządu Gospodarki Komunalnej, ani nie zwrócono się do spółki o przekazanie jakichkolwiek danych. Jeśli radni chcieliby przynajmniej markować swój profesjonalizm to powinni w MZGK zebrać jakieś informacje na temat stanu, jakości, wartości mysłowickich zasobów komunalnych, które można sprzedać dotychczasowym najemcom.
Na tym nie koniec tej tragifarsy.
Pod koniec października. 14 radnych wystąpiło z wnioskiem o przeprowadzenie konsultacji społecznych projektu uchwały, który... był już poddany konsultacjom społecznym w okresie od 10 marca do 1 kwietnia tego roku. Jest to najprawdopodobniej próba ominięcia przeszkód formalnych polegających na tym, że Komisja Doraźna nie może wnioskować o przeprowadzenie konsultacji społecznych. Przy czym radni podpierają się dosyć wątpliwą argumentacją. We wniosku przywołują symulację finansową, z której wynika, że miasto straci na tym interesie. To prawda - jak piszą - że cena metra kwadratowego wynosi w Mysłowicach średnio 4,3 tys. zł. Wartość mieszkania o powierzchni 50 m2 wynosi więc około
215 tys. zł. Jeśliby uwzględnić 80 proc. bonifikaty cena takiego lokum to 43 tys. zł. Radni wyciągają z tego wniosek, że miasto straciłoby na jednym mieszkaniu 172 tys. zł (215 000 minus 43 000).
Problem w tym, że jest to wniosek teoretyczny, a raczej wirtualny, ponieważ nie ma chętnych na te lokale.
W rzeczywistości miasto traci, ale na tym, że mrozi pieniądze w mieszkaniach, których z powodu uporu radnych nie może sprzedać z bonifikatą. Mija rok od kiedy dyrektor MZGK na posiedzeniu Komisji Gospodarki Miejskiej, Ochrony Środowiska i Rolnictwa przedstawiła i omówiła propozycję zasad sprzedaży lokali mieszkalnych na rzecz ich najemców. W tym czasie sprawa ta zamiast nabrać tempa utknęła w miejscu. Będziemy wracać do tego tematu.
Napisz komentarz
Komentarze