Środowisko skupione wokół radnych klubu Koalicji Obywatelskiej bez pardonu wykorzystało temat sprzedaży działki w Brzęczkowicach do własnych, politycznych celów. Niestety emocje rozgrzano do tego stopnia, że przekroczono granice zwykłej, politycznej wymiany poglądów.
Przypominamy, że już w 2016 roku, głosami, m.in. radnej Doroty Konieczny-Simela czy Wiesława Tomanka zdecydowano, że sporny, zielony teren w Brzęczkowicach zostanie w przyszłości zagospodarowany pod zabudowę mieszkaniową. Obecne władze konsekwentnie zdecydowały więc o sprzedaży działki pod budowę nowych bloków. Niepopularną decyzję w lot podchwycili ich polityczni oponenci. Powstał lokalny komitet obrony „Lasu Brzęczkowickiego” na czele z kandydatem Koalicji Obywatelskiej do Rady Miasta. Powstała „oddolna” inicjatywa mająca doprowadzić do uchylenia decyzji radnych o sprzedaży działki, wspierana przez sztabowców Koalicji Obywatelskiej oraz wplątanych w awanturę mieszkańców. I nie byłoby w tym nic dziwnego (zwykłe polityczne przepychanki), gdyby w całej akcji nie przekroczono granic wobec radnych głosujących za sprzedażą działki.
Wyzwiska rzucane na ulicy, blokowanie przejazdu samochodu, w końcu plucie na dzieci radnej klubu PiS. Powiedzmy sobie jasno - takie zdarzenia nigdy nie powinny mieć miejsca. Co innego debata na argumenty, a co innego przemoc słowna i fizyczna. Przedstawiciele komitetu obrony „Lasu” dopięli swego, jednak metody jakich użyto, nigdy nie powinny mieć miejsca.
- Jeżeli mamy nadal zmieniać Mysłowice, modernizować i rozwijać, nie można napuszczać na siebie ludzi czy prowadzić politykę podziałów społecznych i nienawiści. Aby Miasto mogło się rozwijać, musi pozyskiwać dodatkowe środki do budżetu, m.in. przez zbycie nieruchomości, by móc je zainwestować. Tak czynią ościenne Miasta. Ale, jeżeli ma przy tym dochodzić do głębokich podziałów społecznych, należy robić wszystko, aby wyciszać złe emocje. I o taką postawę w lokalnym samorządzie Was proszę - mówi Dariusz Wójtowicz, prezydent miasta.
Napisz komentarz
Komentarze