Los rzucił mnie na przełomie listopada i grudnia nad polskie morze, gdzie w lesie na wydmach znalazłem sporo grzybów, głównie kozaków i borowików. Wydarzenie to stało się tematem ożywionej dyskusji w kręgu znajomych, a reakcja jednego z nich przerosła moje zdolności percepcyjne. Otóż ten ponad sześćdziesięcioletni mężczyzna jest znany ze swojej pasji do grzybów. Wie o nich wszystko. Gdybym miał potrzebę publikacji w gazecie „poradnika grzybiarza” bez wahania jemu powierzyłbym redakcję. I ten oto człowiek zapytał mnie, czy korzystałem ze specjalnej apki, którą można instalować w telefonie. Polega to na tym, że przykłada się ekran do grzyba i od razu wiemy o nim wszystko. Myślałem, że mój znajomy bierze kasę za reklamowanie tej aplikacji, ale okazało się, że on z niej korzysta! Człowiek, który o grzybach wiedział wszystko zanim wymyślono internet, nie mówiąc już o apkach w telefonach. Byłem zaskoczony i przerażony, bo kolejny mój znajomy stał się niewolnikiem cyber-sieci. Dołączył do grupy bezpowrotnie straconych ofiar cywilizacji. Należą do niej, m.in. prezes spółki technologicznej, którego fascynuje „gadająca”, podłączona do internetu lodówka oraz inny, też bogaty i świetnie zorganizowany człowiek, który od pewnego czasu nie może żyć bez ekspresu do kawy załączanego na odległość przez telefon.
Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze