Wychodzą na jaw kolejne skandaliczne i sensacyjne wątki związane ze składowiskiem niebezpiecznych odpadów w Brzezince. Telewizja TVN prowadzi swoje śledztwo w sprawie ogólnopolskiej mafii śmieciowej. Okazuje się, że do Mysłowic w 2018 roku mogły trafić odpady z Nitro-Chemu, spółki skarbu państwa zajmującej się, m.in. produkcją trotylu.
W telewizji TVN ukazał się reportaż „Wody czerwone”. Rzucił on nowe światło na sprawę niebezpiecznych odpadów, jakie kilka lat temu znalazły się na jednej z działek w Mysłowicach-Brzezince. Ponad 8,6 tys. ton toksycznych substancji nie tylko truły mieszkańców, ale mogły również doprowadzić do katastrofy ekologicznej o niewyobrażalnej skali. Według ustaleń dziennikarzy TVN, część przywiezionych do Mysłowic odpadów niebezpiecznych pochodziło z Nitro-Chemu, czyli spółki skarbu państwa zajmującej się m.in. produkcją trotylu. Wodami czerwonymi nazywane są odpady, które powstają w trakcie produkcji tego materiału wybuchowego.
- Dzięki działaniom podjętym przeze mnie jak i moich pracowników, udało nam się wywieźć z miasta tysiące ton odpadów niebezpiecznych, jakie zalegały od kilku lat w Brzezince. Stąd dziennikarze pracujący nad reportażem „Wody czerwone” chcieli ze mną porozmawiać o szczegółach i kulisach całej sprawy. Na końcu rozmowy poinformowali mnie o ustaleniach prowadzonego przez nich śledztwa, z którego wynika, że część niebezpiecznych substancji, które za zgodą prezydenta Edwarda Lasoka i jego najbliższych współpracowników zostały przywiezione do Mysłowic, pochodzi z jednej ze spółek skarbu państwa. Po tej informacji niezwłocznie poprosiłem przedstawicieli Nitro-Chemu o pisemne wyjaśnienia – powiedział prezydent Mysłowic Dariusz Wójtowicz.
Warto dodać, że prezydent Mysłowic Dariusz Wójtowicz nie tylko zażądał wyjaśnień, ale również, w przypadku potwierdzenia tych szokujących doniesień, wniósł do władz spółki o refundację kosztów związanych z wywozem odpadów niebezpiecznych z Brzezinki, które codziennie zagrażały zdrowiu i życiu mieszkańców. Mowa tu o 14 mln złotych, które pochodziły z budżetu miasta i kolejnych ponad 20 mln jakie Mysłowice muszą spłacić w ramach pożyczki zaciągniętej w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Pismo w tej sprawie zostało wysłane do Nitro-Chemu 10 lipca.
Prezydent jak na razie nie uzyskał żadnej odpowiedzi.
- Zapewniam, że będziemy dochodzić naszych roszczeń, by odzyskać chociaż część utraconych przez mieszkańców pieniędzy. Biorąc pod uwagę trudną sytuację finansową miasta, każda refundacja poniesionych przez nas kosztów jest kluczowa. Za ponad 30 mln złotych, możemy zrobić wiele inwestycji, dzięki którym mieszkańcom będzie żyło się lepiej. – dodaje prezydent Mysłowic Dariusz Wójtowicz.
Przypomnijmy, że wywóz odpadów z Brzezinki kosztował łącznie 97 200 593,52 złotych.
Rewelacje na temat Brzezinki zbiegły się w czasie ogromnym pożarem składowiska niebezpiecznych odpadów w Zielonej Górze. Taki dramat mógłby dotknąć także nasze miasto. Jeśli prawdziwe są rewelacje TVN o składowanych u nas odpadach z fabryki trotylu, lepiej nawet nie myśleć o skali ofiar i zniszczeń.
Po wybuchu pożaru w Zielonej Górze, który postawił na nogi najwyższe władze w państwie, media szukają odpowiedzi na pytanie: jak mogło do tego dojść? Widzowie i czytelnicy Z Mysłowic mogą odnieść wrażenie, że gdzieś to już słyszeli i czytali. Nic dziwnego, bo historia składowiska w Zielonej Górze jest odbiciem wydarzeń, które o mały włos nie doprowadziły do katastrofy ekologicznej w naszym mieście. Tam też władze miasta zgodziły się na lokalizację składowiska niebezpiecznych odpadów. I od razu rozpoczęły się problemy. Kolejne kontrole stwierdzały nieprawidłowości w zakresie gospodarowania odpadami, które stwarzały zagrożenie życia i zdrowia dla osób znajdujących się w strefie oddziaływania magazynu. Podobnie, jak w Brzezince, w Zielonej Górze zarzucono firmie prowadzącej składowisko szereg uchybień takich jak: magazynowanie odpadów w miejscu na ten cel nieprzeznaczonym, mieszanie beczek i mauzerów, nieopisywanie pojemników itp. Po kontrolach wszczęto postępowania administracyjne. Wymierzono kary pieniężne, nakazano przestrzeganie przepisów, na końcu uchylono zgodę na prowadzenie magazynu. Od tego momentu wydarzenia w Zielonej Górze i Mysłowicach potoczyły się inaczej.
U nas zmieniły się władze miasta. Nowy prezydent Dariusz Wójtowicz zainteresował problemem wojewodę i premiera. Zwrócił się o wsparcie do wojewódzkiego i narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Te działania przyniosły efekty. Przy wkładzie własnym miasta i zewnętrznych dotacjach udało się zebrać prawie 100 milionów złotych, które pozwoliły na sfinansowanie unieszkodliwienia składowiska w Brzezince. W Zielonej Górze wszystko toczyło się starym torem. Urzędy i instytucje wymieniały się pismami, nakładano kary, straszono konsekwencjami. Aż w końcu stało się to, co musiało się stać.
Napisz komentarz
Komentarze