Wyszlo na jaw, że odpady są przechowywane nieprawidłowo.
Pojemniki z łatwopalnymi substancjami ciekłymi składowano na wysokość 4-5 metrów. Beczki były nieoznakowane i źle zabezpieczone przed uszkodzeniem. Kontrolerzy napisali w raporcie, że na terenie składowiska znajdowało się kilkaset ton odpadów, ale „dokładna ich ilość i rodzaj nie została ustalona ze względu na różnorodność form ich magazynowania”. Po następnych inspekcjach ujawniono kolejne nieprawidłowości. Beczki traciły szczelność i zaczęła z nich wyciekać substancja o nieprzyjemnym, chemicznym zapachu i zielonej barwie.Na jakiś konkretny ruch ze strony magistratu trzeba było czekać aż do wyborów samorządowych.
Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta Dariusza Wójtowicz było cofnięcie zezwolenia dla firmy Mundo Trade, zarządzającej składowiskiem. Spółkę zobowiązano też do usunięcia na własny koszt wszystkich zgromadzonych odpadów i skutków prowadzonej działalności. Nie bez powodu jednak nielegalne i niebezpieczne składowiska są jednym z największych utrapień dla polskich samorządów. Prawie wszędzie scenariusz jest taki sam. Samorządowe władze godzą się na wysypisko, ale tracą kontrolę nad tym, co się tam dzieje. Tymczasem właściciele takiego interesu są sprytni. Ich atutem jest czas i dobra organizacja. Zanim miasto zorientuje o co chodzi, ma już na swoim terenie stertę niebezpiecznych, najczęściej zagranicznych odpadów. I wtedy zaczyna się prawdziwy problem.Właściciele składowisk rozpływają się we mgle, albo - jak w Mysłowicach - nawet jeśli uda się ich namierzyć, to nie mają pieniędzy na posprzątanie po sobie.
Mówimy o gigantycznych kwotach. Kiedy pierwszy raz pisaliśmy o składowisku przy ul. Brzezińskiej mówiło się o 6 mln zl. Od tego czasu minął rok. Teren zbadali specjaliści różnych instytucji i podali szacunkowy koszt rozbrojenia tej ekobomby: 120 mln zl! Kwota mogłaby zwalić z nóg nawet tak bogate miasto jak Katowice, a co dopiero borykające się z ogromnymi problemami finansowymi Mysłowice. Do tego dochodzą koszty kontroli tego miejsca. Miejskie służby codziennie monitorują teren. Lepiej nie myśleć, co może wydarzyć się latem, które ma być w tym roku wyjątkowo upalne. Wysokie temperatury przyspieszają groźne dla ludzi i środowiska procesy chemiczne. Państwo dotychczas niechętnie pomagało samorządom w takich sytuacjach na zasadzie: sami sprowadziliście problem, to teraz sobie radźcie. Rząd Mateusza Morawieckiego dał zielone światłom, aby do rozbrajania niebezpiecznych składowisk, wykorzystać środki centralne. Gminy mogą powołać się na art. 26a nowej ustawy o odpadach. Zapis ten brzmi: „W przypadku gdy ze względu na zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi lub środowiska konieczne jest niezwłoczne usunięcie odpadów, właściwy organ podejmuje działania polegające na usunięciu odpadów i gospodarowaniu nimi”. W taki sposób swój problem rozwiązały Siemianowice Śląskie. Miasto otrzymało z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej 27 mln zl na usunięcie toksycznych odpadów, które podrzuciła mafia śmieciowa.Tą drogą poszly Mysłowice.
Sytuacja jest podobna, ale skala zupełnie inna. Składowisko przy ul. Brzezińskiej jest kilkakrotnie większe od siemianowickiego. Wniosek z Mysłowic dotarł do NFOŚiGW i teraz czekamy na odpowiedź. Wkrótce dowiemy się czy i ile dostaliśmy na rozbrojenie ekobomby.Jerzy Filar
Napisz komentarz
Komentarze