Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 20 września 2024 00:17
PRZECZYTAJ!
Reklama

Ekobomba truje i kosztuje

Ekobomba truje i kosztuje
Władze Mysłowic zwróciły się do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej o pieniądze na usunięcie składowiska odpadów przy ul. Brzezińskiej. Lada moment powinniśmy poznać odpowiedź. Jak na razie, taka sztuka udała się tylko jednemu miastu w Polsce.   Dwa lata temu był to jeden z najbardziej szokujących tematów w regionalnych mediach. Przypomnijmy, że w marcu 2018 roku, pod rządami prezydenta Edwarda Lasoka, mysłowicki magistrat wydał zezwolenia na gromadzenie odpadów, w tym niebezpiecznych, na składowisku przy ul. Brzezińskiej 50. Już w trzy miesiące później okazało się, że za murami wysypiska coś dzieje się nie tak. Po interwencjach mieszkańców przeprowadzono kontrole.  

Wyszlo na jaw, że odpady są przechowywane nieprawidłowo.

  Pojemniki z łatwopalnymi substancjami ciekłymi składowano na wysokość 4-5 metrów. Beczki były nieoznakowane i źle zabezpieczone przed uszkodzeniem. Kontrolerzy napisali w raporcie, że na terenie składowiska znajdowało się kilkaset ton odpadów, ale „dokładna ich ilość i rodzaj nie została ustalona ze względu na różnorodność form ich magazynowania”.   Po następnych inspekcjach ujawniono kolejne nieprawidłowości. Beczki traciły szczelność i zaczęła z nich wyciekać substancja o nieprzyjemnym, chemicznym zapachu i zielonej barwie.  

Na jakiś konkretny ruch ze strony magistratu trzeba było czekać aż do wyborów samorządowych.

  Jedną z pierwszych decyzji nowego prezydenta Dariusza Wójtowicz było cofnięcie zezwolenia dla firmy Mundo Trade, zarządzającej składowiskiem. Spółkę zobowiązano też do usunięcia na własny koszt wszystkich zgromadzonych odpadów i skutków prowadzonej działalności. Nie bez powodu jednak nielegalne i niebezpieczne składowiska są jednym z największych utrapień dla polskich samorządów. Prawie wszędzie scenariusz jest taki sam. Samorządowe władze godzą się na wysypisko, ale tracą kontrolę nad tym, co się tam dzieje. Tymczasem właściciele takiego interesu są sprytni. Ich atutem jest czas i dobra organizacja. Zanim miasto zorientuje o co chodzi, ma już na swoim terenie stertę niebezpiecznych, najczęściej zagranicznych odpadów. I wtedy zaczyna się prawdziwy problem.  

Właściciele składowisk rozpływają się we mgle, albo - jak w Mysłowicach - nawet jeśli uda się ich namierzyć, to nie mają pieniędzy na posprzątanie po sobie.

  Mówimy o gigantycznych kwotach. Kiedy pierwszy raz pisaliśmy o składowisku przy ul. Brzezińskiej mówiło się o 6 mln zl. Od tego czasu minął rok. Teren zbadali specjaliści różnych instytucji i podali szacunkowy koszt rozbrojenia tej ekobomby: 120 mln zl! Kwota mogłaby zwalić z nóg nawet tak bogate miasto jak Katowice, a co dopiero borykające się z ogromnymi problemami finansowymi Mysłowice. Do tego dochodzą koszty kontroli tego miejsca. Miejskie służby codziennie monitorują teren. Lepiej nie myśleć, co może wydarzyć się latem, które ma być w tym roku wyjątkowo upalne. Wysokie temperatury przyspieszają groźne dla ludzi i środowiska procesy chemiczne.   Państwo dotychczas niechętnie pomagało samorządom w takich sytuacjach na zasadzie: sami sprowadziliście problem, to teraz sobie radźcie. Rząd Mateusza Morawieckiego dał zielone światłom, aby do rozbrajania niebezpiecznych składowisk, wykorzystać środki centralne.   Gminy mogą powołać się na art. 26a nowej ustawy o odpadach. Zapis ten brzmi: „W przypadku gdy ze względu na zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzi lub środowiska konieczne jest niezwłoczne usunięcie odpadów, właściwy organ podejmuje działania polegające na usunięciu odpadów i gospodarowaniu nimi”.   W taki sposób swój problem rozwiązały Siemianowice Śląskie. Miasto otrzymało z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej 27 mln zl na usunięcie toksycznych odpadów, które podrzuciła mafia śmieciowa.  

Tą drogą poszly Mysłowice.

  Sytuacja jest podobna, ale skala zupełnie inna. Składowisko przy ul. Brzezińskiej jest kilkakrotnie większe od siemianowickiego. Wniosek z Mysłowic dotarł do NFOŚiGW i teraz czekamy na odpowiedź. Wkrótce dowiemy się czy i ile dostaliśmy na rozbrojenie ekobomby.

Jerzy Filar


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama