Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 18 października 2024 14:23
PRZECZYTAJ!
Reklama

Mysłowice nie mogą zmarnować takiej szansy

Wkrótce się rozstrzygnie, gdzie powstanie na Śląsku ultranowoczesny zakład energetyczny produkujący prąd i ciepło z odpadów. W grze było więcej miast, ale na placu boju zostały już tylko Ruda Śląska i Mysłowice. Stawka jest ogromna. Mysłowice stoją przed historyczną szansą wyjścia z rozwojowego impasu, w jakim tkwią od dziesięciu lat.
Mysłowice nie mogą zmarnować takiej szansy

Jednym z największym problemów śląskich miast jest źle funkcjonujący system gospodarki odpadowej. Mieszkańców denerwują coraz wyższe stawki za śmieci, a samorządowcy rozkładają ręce, bo podwyżki są wymuszane przez rosnące opłaty zewnętrzne. Miasta zatykają się od śmieci, a będzie jeszcze gorzej, jeśli czegoś - jako regionalna wspólnota - nie zrobimy. Tym bardziej, że są dobre rozwiązania, sprawdzone w świecie i w naszym kraju.

W Polsce działa już osiem instalacji termicznego przetwarzania odpadów.

Nikt już nie nazywa takich fabryk spalarniami. Nie emitują dymu, smrodu ani zanieczyszczeń do środowiska. Ze względu na niskoemisyjne i przestrzegające unijnych norm technologie, są to normalne zakłady energetyczne produkujące ciepło i prąd. Różnica polega tylko na paliwie. Wsadem nie jest węgiel czy gaz, a odpady komunalne. W Polsce pierwsza tego typu instalacja powstała pięć lat temu w Bydgoszczy, a później w Koninie, Białymstoku, Krakowie, Poznaniu, Szczecinie, Rzeszowie i Warszawie.

Białą plamą na tej energetycznej mapie wciąż pozostaje Śląsk.

Sytuacja jest kuriozalna, bo nasz region był w pierwszych polskich przymiarkach do budowy takich zakładów. Po przystąpieniu do Unii Europejskiej pojawiły się pieniądze w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Już w 2008 roku zapowiadano, że jeśli powstanie w Polsce instalacja termicznego przetwarzania odpadów to Śląsk będzie pierwszy. Nic z tych planów nie wyszło, ale na usprawiedliwienie regionalnych decydentów można wskazać specyfikę naszego województwa. W bezpośrednim sąsiedztwie leży kilkadziesiąt miejscowości. Wiadomo, że instalacja będzie musiała obsłużyć wiele miast. Od razu pojawiły się pytania: kto za to zapłaci, a kto zarobi?

Nierozwiązywalne problemy stały się prostsze, kiedy powstała Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia.

W jej ramach powołano spółkę Czysta Energia, odpowiedzialną za wybudowanie zakładu energetycznego nowego typu. Lokalizacja zostanie wybrana spośród kilku propozycji, ale już dziś mówi się tylko o dwóch realnych możliwościach: Ruda Śląska albo Mysłowice.

Oba miasta leżą w centrum regionu, są doskonale skomunikowane i mają coś czego zaczyna brakować innym, czyli wolne tereny inwestycyjne.

- Trwa procedura oceny wszystkich zgłoszonych lokalizacji. Jest zbyt wcześnie, żeby przesądzać o przewagach którejkolwiek z nich. Rozstrzygnięć należy spodziewać się do końca sierpnia, najpóźniej na początku września - powiedział mediom Kazimierz Karolczak, przewodniczący GZM.

Mysłowice mają do zaoferowania aż dwa miejsca, obszar po kopalni Mysłowice oraz tereny Zakładu Oczyszczania Miasta w rejonie ul. Świerczyny.

Dla miasta, które dostanie tę inwestycję, to prawie jak wygrana na loterii.

Z tytułu samych podatków od nieruchomości można liczyć na 16 mln zł rocznie. Kolejna korzyść to możliwość podłączenia się do ciepła sieciowego. Dla Mysłowic, gdzie sporo kamienic wciąż jest opalana tradycyjnymi „kopciuchami” to prawdziwa ekologiczna rewolucja. Niebagatelne znaczenie ma też perspektywa obniżenia stawek za odbiór śmieci. Realizacja tak dużej inwestycji to spora szansa dla mysłowickich firm, a kiedy zakład ruszy stworzy nowe miejsca pracy. Brzmi to wszystko pięknie, a rywal jest tylko jeden, ale za to groźny. Ruda Śląska też ma sporo atutów, a determinacja władz - podobnie jak u nas - jest ogromna, aby dostać fabrykę ciepła z odpadów. Mieszkańcy i lokalne media też mogą dorzucić swoje cegiełki do lobbingu wokół naszego miasta. Wykorzystajmy internet i portale społecznościowe. Twórzmy, komentujmy i „lajkujmy” wszystkie informacje, które mogą przybliżyć Mysłowice do zwycięstwa.

Jerzy Filar

Rozmowa z Dariuszem Wójtowiczem, prezydentem Mysłowic

- Jak blisko albo jak daleko Mysłowice są od wygranej?

- I blisko i daleko. W grze są dwa miasta, których szanse - przynajmniej na razie - ocenianie są mnie więcej po równo.

- W czym Mysłowice są lepsze od Rudy Śląskiej?

- Liczę na dżentelmeńską rywalizację, dlatego wolałbym unikać wartościujących porównań. Natomiast wśród atutów Mysłowic na pewno warto wymienić doskonałą lokalizację. Metropolia ma w nazwie górnośląsko-zagłębiowska, a my jesteśmy naturalnym łącznikiem dla obu części. Mysłowice są równie dobrze skomunikowane z Katowicami jak i z Sosnowcem, a zakład termicznego przetwarzania odpadów ma służyć całej aglomeracji.

- Za kandydaturą Mysłowic są Katowice i Sosnowiec? Tak przynajmniej napisała jedna z regionalnych gazet.

- Nie chciałbym się wypowiadać za samorządowców tych miast, ani komentować medialnych doniesień. Z takiego poparcia moglibyśmy się tylko cieszyć, bo to są kluczowi sojusznicy.

- Unika Pan słowa „spalarnia”.

- Bo to nie jest spalarnia, ale zakład energetyczny. Warto to podkreślać na każdym kroku, aby rozwiać obawy mieszkańców. W zachodnich miastach, a najbliższym przykładem jest na przykład Wiedeń, tego typu instalacje stoją nieraz w centrum, a przyjezdni nawet nie mają pojęcia, jakie mijają przedsiębiorstwo. Zresztą polskie samorządy, które mają u siebie instalacje do termicznego przetwarzania odpadów, też mówią tylko o zaletach takiego rozwiązania. Jest ekonomiczne i ekologiczne, a w obecnych czasach to najważniejsze kryteria oceny publicznych inwestycji.

- Z perspektywy zarządzania miastem, co jest dla Pana ważniejsze, pieniądze z podatków czy dostęp do ciepła sieciowego?

- Wszystkie korzyści są ważne i niezwykle cenne, ale chciałbym zwrócić uwagę na wielką wartość dodaną, jaką stworzyłaby dla Mysłowic taka inwestycja. Z naszego miasta zostałaby zdjęta, ciągnąca się od 10 lat łatka samorządowego outsidera. Moi poprzednicy nie potrafili wykorzystać potencjału inwestycyjnego, jaki drzemie w Mysłowicach...

- Teraz może im Pan podziękować.

- Patrząc ironicznie to faktycznie „zasługą” moich poprzedników jest tyle wolnych, niezagospodarowanych terenów inwestycyjnych w naszym mieście. Wolałbym jednak być im wdzięczny za coś innego. Gdyby nie doprowadzili Mysłowic do finansowej zapaści i gospodarczego zastoju, bylibyśmy teraz w innym miejscu.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
PRZECZYTAJ
Reklama
Reklama
Reklama