Tauron Wydobycie udostępnił w tym roku złoże Brzezinka w Zakładzie Górniczym Sobieski. Ponad 20 mln ton węgla kamiennego zasili elektrownię w Jaworznie. Nasze miasto zyska niewiele, ale straty mogą być spore. Kopalnie w spółkach Skarbu Państwa są generalnie pod finansową kreską i trudno oczekiwać subtelnych i kosztownych metod wydobywczych. Kopalnia Sobieski fedruje systemem ścianowym z zawałem stropu. Oznacza to jedną z najwyższych - czwartą kategorię odkształceń. Niestety nic nie wiadomo na temat utworzenia przez Tauron funduszu na pokrycie ewentualnych szkód górniczych. Co więcej, jaworznicka kopalnia nie będzie odprowadzać podatków w Mysłowicach. Do samorządowej kasy trafi jedynie opłata eksploatacyjna. Zakład nie znajduje się na terenie naszego miasta, więc nie ma co liczyć na zwiększone zatrudnienia dla naszych mieszkańców.
Trudno o lepszy powód do sprzeciwu. Tymczasem mieszkańcy, działacze społeczni i radni milczą.
Inaczej jest z prywatnym projektem Brzezinka, firmowanym przez polską grupę kapitałową ECI.
W internecie wylała się przeciwko tej inwestycji fala protestów, a czasami nawet hejtu. W porównaniu z milczeniem wobec działań Tauronu, jest to co najmniej zastanawiające. Kopalnia, jeśli powstanie, to nie wcześniej, niż za dziesięć lat. Ma myć być inna od państwowych. Przede wszystkich nie zamierza fedrować metodą „na zawał”, która powoduje odkształcenia i zniszczenia na powierzchni. W Brzezince zostanie zastosowany system eksploatacji filarowo-komorowy z podsadzką hydrauliczną. Oznacza to, że potencjalne deformacje zostaną ograniczone do minimum. Spółka dodatkowo zinwentaryzuje obiekty na powierzchni i będzie prowadzić stały monitoring. Zostanie utworzony specjalny fundusz na likwidację szkód. Na terenach przemysłowych w Brzezince nie powstaną hałdy ani tradycyjne szyby górnicze. Sposób udostępnienia złoża odbywać się będzie upadowymi o długości 4,5 km. To system znacznie bardziej efektywny od udostępniania szybami. Dzielnicy nie będą rozjeżdżać tiry z węglem. 70 procent transportu zapewni kolej. Projekt zakłada utworzenie około 900 nowych miejsc pracy w samej kopalni oraz dodatkowo ok. 3-4 tys. w sektorze okołogórniczym. Szacuje się, że kopalnia Brzezinka będzie zostawiać w Mysłowicach około 25 milionów złotych rocznie. Korzyści dla miasta to nie jedyny powód, który podważa sens protestów. Równie ważną sprawą jest wizerunek Mysłowic. Jeśli przez dziewięć lat nie zgłaszano wobec inwestora większych zastrzeżeń i na tej bazie zgodę wydały inne instytucje, to mówienie teraz „nie” zburzy wizerunek Mysłowic, jako samorządu przyjaznego dla inwestorów. Proces inwestycyjny każdej nowej kopalni zaczyna się od uzyskania zgody na rozpoznanie złoża węgla.
W przypadku projektu Brzezinka zielone światło zapalono w 2012 roku.
Trudno sobie wyobrazić, aby biznes takiego kalibru, zamierzający zainwestować w Mysłowicach setki milionów złotych, działał w ciemno. Takich interesów nie robi się bez wstępnej przychylności gospodarza. W 2012 roku prezydentem był Edward Lasok, a poseł Wojciech Król, który podkreśla teraz konieczność odejścia od węgla, pełnił wtedy funkcję szefa jego kancelarii. Budowanie kopalni to skomplikowany i długotrwały proces. Wymaga setek zezwoleń, uzgodnień, opinii. Na każdym etapie miasto może być stroną. Oznacza to, że jeśli samorząd nie chce u siebie kopalni, to może skutecznie zniechęcić inwestora i zablokować budowę. W Mysłowickim magistracie od samego początku panował przychylny klimat wokół projektu Brzezinka.
Finałem tego było podpisanie w 2016 roku z prezydentem Lasokiem końcowego protokołu ustaleń.
To kluczowy moment dla całego procesu inwestycyjnego i ważny sygnał dla pozostałych instytucji zatwierdzających projekt. Decyzję środowiskową wydał Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska i utrzymał ją w mocy Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Skarb Państwa udostępnił spółce informacje geologiczne, a pozytywną opinię wydał Okręgowy Urząd Górniczej, Coś zaczęło zgrzytać w roku wyborczym 2018. Nie wiadomo, co inwestor zrobił prezydentowi albo czego nie zrobił, w każdym razie miasto postanowiło szukać luk w raporcie oddziaływania na środowisko. Jest to jeden z najważniejszych dokumentów w całej procedurze. Inwestor w 2015 roku zlecił jego przygotowanie Głównemu Instytutowi Górnictwa. Jeśli chodzi o sprawy wydobywcze jest to jeden z wiodących ośrodków naukowo-badawczych w Europie. Trudno podważać jego opinię, chyba że ktoś na siłę szuka pretekstów. Negatywna ocena raportu GIG być może miała pomóc w zatrzymaniu inwestycji, ale wyszedł z tego dokument, którym powinna zainteresować się prokuratura. Na stronie 19 tytuł jednego z akapitów sugeruje, że opracowanie powstało dla... złoża w Oświęcimiu, a nie w Mysłowicach.
Czyżby głównym narzędziem badawczym autorów „oceny” była funkcja kopiuj-wklej w programie komputerowym?
Po wyborach zainteresowanie projektem Brzezinka ucichło i odżyło dopiero pod koniec ubiegłego roku, kiedy Ministerstwo Klimatu i Środowiska udzieliło inwestorowi koncesji wydobywczej. Pytanie tylko, ile w obecnych protestach jest rzeczywistej troski o miasto, a ile polityki?
Jerzy Filar
Dariusz Wójtowicz, prezydent Mysłowic
Kiedy Edward Lasok był prezydentem nie miał zastrzeżeń do tego projektu i podpisał z końcowy protokół z inwestorem. Dopiero w roku wyborczym, z przyczyn których tylko możemy się domyślać, zaczął piętrzyć przeszkody. Teraz, jako jeden z liderów opozycji, stał się wręcz przeciwnikiem kopalni! Mentalność Kalego była dobra w książce Sienkiewicza, ale nie sprawdza się w rządzeniu miastem. Przecież obowiązuje jakaś ciągłość decyzyjna jeśli chodzi o najważniejsze inwestycje realizowane w mieście. To zbyt poważna sprawa, aby po dziewięciu latach starań, kiedy inwestor zdobył wszystkie zezwolenia, nagle zmieniać front. Tym bardziej, że w naszym mieście ma powstać kopalnia, jakiej jeszcze nie było, jeśli chodzi o zabezpieczenia dla środowiska i mieszkańców. Mysłowice nie mogą sobie pozwolić na łatkę miasta nieprzyjaznego dla biznesu.
Napisz komentarz
Komentarze