We wszystkich badaniach socjologicznych, gdy pada pytanie o najpilniejsze potrzeby w pierwszej trójce ludzkich marzeń i planów są mieszkania. Jedynie ludzi majętnych nie dotyczy ten problem. Tacy sobie zbudują dom albo kupią mieszkanie. Większości z nas nie stać jednak na taki luksus. Stąd oczekiwania wobec państwowej i samorządowej polityki mieszkaniowej są ogromne. Władzom lokalnym też opłaca się budować mieszkania. Ludzie, którzy mają własne lokum nie myślą o emigracji, lecz zapuszczają korzenie, zasilają miejscowy rynek pracy i płacą podatki. Mimo oczywistych korzyści, jeszcze żaden rząd w wolnej Polsce nie uruchomił programu mieszkaniowego z prawdziwego zdarzenia. Samorządy też nie palą się do takich projektów zasłaniając się brakiem środków.
Jak to wygląda w statystykach?
Pismo samorządowe „Wspólnota” wzięło pod lupę politykę mieszkaniową w latach 2000-2020. Przelicznik jest prosty. Za miarę rankingu przyjęto liczbę wybudowanych w tym czasie mieszkań komunalnych na tysiąc mieszkańców. Za przyzwoity, europejski wynik uważa się jeśli ten wskaźnik przekroczy 10. Tylko w nielicznych, polskich samorządach udało się to osiągnąć. Mysłowice znalazły się w kategorii miast na prawach powiatu. W sumie jest ich 48. Tylko cztery pierwsze spełniły europejski standard i zbudowały w ciągu dwóch ostatnich dekad ponad 10 mieszkań na tysiąc statystycznych obywateli. Na drugim końcu tabeli są dwa miasta, gdzie nie zbudowano w tamtym czasie ani jednego mieszkania. To Piekary Śląskie i Mysłowice.
Napisz komentarz
Komentarze