Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 16:37
PRZECZYTAJ!
Reklama

Dywan spuszczony w sedesie. To nie do wiary, co ludzie wyrzucają do kanalizacji

Kiedy nawilżane chusteczki wyrzuca się do toalety, spływają i w rurach plączą się z kolejnymi takimi chusteczkami. W końcu tworzą warkocz mogący liczyć kilometry.
Dywan spuszczony w sedesie. To nie do wiary, co ludzie wyrzucają do kanalizacji

Autor: iStock

Patyczki do uszu, pieluchy, gruz, a nawet dywany. Tak, tak, w kanalizacji lądują nawet dywany. Nie ma w Polsce miasta, w którym przedsiębiorstwa zawiadujące wodociągami nie miały problemu ze śmieciami, które przez sedesy wpływają do kanalizacji.

Dobrze, jak takie odpady dotrą do oczyszczalni ścieków. Gorzej, jeśli utkną gdzieś w rurach, zatkają je i spowodują awarię.

Zamiast do kosza, do sedesu

Ścieki są pełne odpadów, które powinny wylądować w koszu, a nie w sedesie. Zmorą są m.in. nawilżane chusteczki. W wodzie się nie rozpuszczą, za to ich drobne elementy przedostają się przez szczeliny i łączą w długie warkocze, które potem nawijają się na elementy urządzeń służących do oczyszczania wody. 

– Taki warkocz może ważyć nawet kilka ton, a tym samym być przyczyną poważnych i kosztownych awarii, zakłócających proces oczyszczania ścieków – mówił przed rokiem Daniel Wójtowicz z MPWiK w Lublinie. 

W tym mieście ze ścieków trzeba było wyciągać nawet dywany.

– Do toalety wolno wyrzucać tylko papier toaletowy – nie nawilżany, a zwykły. Tylko taki rozpuszcza się w wodzie. Inne odpady powodują tworzenie się w kanalizacji zwartych splotów i kłębów trudnych do usunięcia i blokujących przepływ ścieków. Prowadzi to do awarii nie tylko w sieci miejskiej, ale też w instalacji wewnętrznej, za której stan odpowiadają właściciele lub zarządcy budynków. Usuwanie nieczystości z zalanych piwnic jest nie tylko kłopotliwe, ale też kosztowne – przypomina Renata Tomusiak, prezes Wodociągów Warszawskich.

Codziennie tony śmieci

Teraz na alarm biją warszawskie wodociągi. Stołeczni kanalarze tylko w ciągu pierwszych 6 miesięcy tego roku wyciągali po 15 ton odpadów na dobę. Rok wcześniej było to „tylko” 9 ton.

Warszawskie MPWiK zapytało zatem mieszkańców, co i jak często wyrzucają do toalet i czy wiedzą, gdzie jest miejsce poszczególnych odpadów. W badaniu pomagała Agencja Badawcza SW Research. 

Okazuje się, że 86 proc. respondentów przyznało się, że przynajmniej raz na jakiś czas wyrzuca do toalety odpady, których miejsce powinno być w koszu. To może dziwić, bo przecież 63 proc. ankietowanych deklaruje, że zna zasady segregowania odpadów i ich przestrzega.

Co najczęściej ląduje w sedesie?

  • Nawilżany papier toaletowy – 25 proc. warszawianek i warszawiaków przyznaje, że wyrzuca do toalet regularnie, a 32 proc. – że czasami.
  • Resztki jedzenia – w toalecie regularnie spuszcza je 4 proc. badanych, czasami – 32 proc.
  • Olej po smażeniu – regularnie w sedesie pozbywa się go do 2 proc. badanych, czasami – 20 proc.

Poza tym do sieci wpływają resztki farb i materiałów budowlanych, rękawiczki jednorazowe, drobne przedmioty plastikowe jak opakowania po kosmetykach i torebki foliowe.

Wiem, że nie wolno, ale...

Chyba najgorsze jest jednak to, że zdajemy sobie sprawę, że nie wolno wyrzucać śmieci do kanalizacji. Wiemy też, czym to grozi. 

• 74 proc. badanych przyznało, że zdaje sobie sprawę z tego, co zatyka rury. 

• 51 proc. zwróciło uwagę na uszkodzenie infrastruktury kanalizacyjnej.

• 40 proc. wie, że to wszystko podwyższa koszty oczyszczania ścieków.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

PRZECZYTAJ
Reklama
Reklamadotacje rpo
Reklama