Kiedy w 2018 roku wybory prezydenckie w Mysłowicach wygrał Dariusz Wójtowicz, na jaw wyszło wiele spraw demaskujących nieudolność, zaniechania i złe decyzje podjęte przez poprzednie władze miasta.
Tę listę otwiera sprawa MPWiK, którego zobowiązania finansowe na koniec 2018 r. wynosiły 200 mln zł!
Jest to historia wręcz nieprawdopodobna, aby spółka wodociągowa w niewielkim mieście narobiła aż takich długów. Warto przy tym zaznaczyć, że 115 mln zł z tych zobowiązań zostało poręczone gminnym budżetem. Oznaczało to, że nowe władze Mysłowic zamiast myśleć o rozwoju miasta stanęły przed groźbą jego bankructwa. Ekipa nowego prezydenta jeszcze nie zdążyła się zainstalować w magistracie, a już musiała pracować nad planem ratunkowo-naprawczym dla MPWiK. Zreorganizowano system zarządzania, wprowadzono oszczędności, wypowiedziano niekorzystne umowy, pozbyto się zewnętrznych wykonawców. Pozwoliło to spółce stanąć na nogi i nie zwiększać strat.
Pozostał jednak problem ogromnego zadłużenia, które blokowało nie tylko spółkę, ale całe miasto.
Negocjacje z bankiem PKO, aby rozłożyć w czasie spłatę długów, to osobna historia. Rozmowy trwały ponad rok, a pewne decyzje musiały zapaść na szczeblu premiera rządu. W końcu, prezydent Wójtowicza dopiął swego. Państwowy bank PKO widząc, że spółka wodociągowa jest już wiarygodna, zgodził się na plan restrukturyzacji zadłużenia. Spółka spłaciła już 75 mln zł. To dużo, ale do zapłaty pozostało 105 mln zł.
To nie są nowe sprawy. W 2019 i 2020 roku o sytuacji MPWiK rozpisywały się lokalne i regionalne media. Po co wracać do tego teraz, kiedy nie dzieje się nic nowego? Odpowiedź jest prosta. Idą wybory. Niektórzy mysłowiccy politycy, którzy byli w samorządzie kiedy spółka wodociągowa została doprowadzona na skraj bankructwa, teraz na cenie wody chcą ugrać wyborcze punkty. Jeśli pytają kto jest winny za tak wysokie taryfy wodno-kanalizacyjne niech po prostu spojrzą w lustro. (fil)
Napisz komentarz
Komentarze