Mysłowice nie są pierwszym miastem, gdzie dzieją się takie rzeczy. Jest to stary, samorządowy „numer”. Kiedy radni wojują z prezydentem, przed wyborami wyciągają broń atomową, czyli nieuchwalenie budżetu. W mediach wrogich prezydentowi Dariuszowi Wójtowiczowi można przeczytać, że on jest wszystkiemu winien. Papier czy internet wszystko przyjmą, ale prawa nie da się nagiąć.
Budżet uchwalają radni.
To samo dzieje się na szczeblu centralnym. Może być mądry, wizjonerski i skuteczny premier, ale jeśli w Sejmie znajdzie się blokująca większość, to posłowie podetną mu skrzydła nie uchwalając budżetu. Z takim mechanizmem mamy teraz do czynienia w Mysłowicach. Cokolwiek nie wymyśli prezydent Wójtowicz zostanie to przez większość radnych ocenione negatywnie. Niestety te polityczne harce mają katastrofalne skutki dla miasta i mieszkańców. Jeśli samorządowcy nie potrafią się dogadać w sprawie planów finansowych, do gry wchodzi Regionalna Izba Obrachunkowa i narzuca swój budżet.
Tak się stało w Mysłowicach.
Przeciw obstrukcji była tylko szóstka radnych: Adrian Panasiuk, Artur Bula, Agnieszka Harmata, Andrzej Dombek, Mariusz Wielkopolan i Piotr Styczeń. Pozostali postanowili pójść na zwarcie. Nie uchwalili budżetu i zdali się na łaskę RIO. Jest to najgorsze z możliwych rozwiązań. Budżet przygotowany przez RIO jest planem awaryjnym, ograniczającym do minimum wszelkie miejskie wydatki. Z automatu ścięte więc zostały pieniądze na miejskie programy wsparcia dla sportu, zdrowia, edukacji, kultury, seniorów. Generalnie została zlikwidowana albo zamrożona polityka społeczna miasta. Jest to ogromny cios dla klubów sportowych, stowarzyszeń i organizacji, które korzystały z miejskich dotacji. To nie wszystko. Pod znakiem zapytania stoi także realizacja wielu inwestycji, oczekiwanych od lat przez mieszkańców i które mają kluczowe znaczenie dla rozwoju Mysłowic. Bieżąca kadencja była rekordowa pod względem pozyskanych środków zewnętrznych.
Licznik zamieszczony na stronie internetowej miasta dobija do astronomicznej kwoty 440 milionów złotych.
W tej puli są też pieniądze na inwestycje, do których miasto musi dołożyć niewielki (ale zawsze) wkład własny. I tu jest problem, ponieważ RIO przygotowało budżet przetrwania, a nie rozwoju. Jednym słowem radni uderzyli mocno, ale kto oberwał? Prezydent miasta czy mieszkańcy?
Napisz komentarz
Komentarze