Reklama

Na pytanie zawarte w tytule, każdy rozsądny menedżer albo samorządowiec odpowie, że nie da się zarżnąć spółki wodociągowej. No bo jak - tak na logikę - można zbankrutować na sprzedaży takiego towaru, jak woda. Okazuje się, że w Mysłowicach wszystko było możliwe.
Podczas kampanii wyborczej nieoficjalnie mówiło się, że MPWiK jest przedmiotem zakulisowych targów między Platformą Obywatelską
a Edwardem Lasokiem. W zamian za wycofanie się byłego prezydenta z gry, PO miała pomóc w sprzedaży wodnej spółki Górnośląskiemu Przedsiębiorstwu Wodociągów. Było to możliwe, bo GPW jest spółką podległą Urzędowi Marszałkowskiemu, a województwem rządziła wtedy PO. Wojciech Król, kandydat tej partii na prezydenta Mysłowic, wszedłby do miasta bez balastu, a Lasok dostałby gratulacje za „sprzedaż” zadłużonej spółki. Z politycznego dealu nic jednak nie wyszlo. MPWiK jest dalej na garnuszku miasta i stanowi dla nowych władz jeden z większych problemów.
MPWiK zwiększyła zakres i wartość budowy kanalizacji z 24 mln euro do 44 mln euro. Tym samym dofinansowanie unijne do tej inwestycji wyniosło zaledwie 34,86 proc. To jeden z najniższych wskaźników w naszym regionie.
Opinia biegłych po kontroli w MPWiK
1. Brak spójnej polityki finansowo-ekonomicznej
2. Sprzeczne koncepcje rozwoju działalności Spółki
3. Brak kontrolingu najważniejszych procesów zarządczych
4. Nieracjonalna polityka zakupowa w za-
kresie środków technicznych i usług zewnętrznych
5. Przerost zatrudnienia
6. Niska efektywność windykacji należności Spółki
5,237 mln zl wynosiła strata MPWiK na koniec 2018 roku.
21 mln zl wyniosła w latach 2014 - 2018 strata z powodu utrzymywania przez spółkę zaniżonych taryf za wodę i ścieki
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze