Później było już tylko gorzej.
W 2016 i 2017 uplasowaliśmy się na 43 miejscu, a w ubiegłym roku spadliśmy o kolejne trzy oczka. Metoda obliczania wskaźnika użytego w rankingu nie zmienia się od kilkunastu lat. Dochody każdego samorządu podzielono przez liczbę ludności - wynik to dochód na mieszkańca, który decyduje o miejscu w zestawieniu. Oczywiście, nie wszystko zależy od władz samorządowych. Atutem Sopotu nie jest przecież prezydent Karnowski, ale sława najbardziej ekskluzywnego, bałtyckiego kurortu. Na proces bogacenia się albo ubożenia miast nakłada się szereg czynników. Pocieszające może być to, że Mysłowice nie klepią biedy same, ale ze sporą częścią województwa śląskiego. Dół tabeli stanowią miasta z naszego regionu. Nie publikujemy całego zestawienia, ale w jego dolnej części znajdują się także: Bytom, Zabrze i Ruda Śląska. Oznacza to, że kiepska sytuacja Mysłowic jest także problemem regionalnym i systemowym. Górny Śląsk, obok PGR-owskich wsi, stał się największą ofiarą transformacji ustrojowej lat 90. Lekką ręką likwidowano nieprzygotowane do rynkowej gry kopalnie i zakłady przemysłowe. W zamian nie dano nic. Samorządy zostały same z bagażem społecznych i gospodarczych problemów, jakie zafundowało im państwo.Sytuacją zewnętrzną nie można jednak tłumaczyć wszystkiego.
W rankingu „Wspólnoty” Mysłowice przez lata znajdowały się przed Sosnowcem i Siemianowicami, które mają bardzo podobną do nas strukturę społeczną i profil gospodarczy. W ubiegłym roku oba te miasta okazały się lepsze pod względem dochodów mieszkańców. Można to tłumaczyć tylko w jeden sposób. W tamtych miastach samorząd lepiej sobie radził z problemami rozwojowymi. (fil)
Napisz komentarz
Komentarze