Izabela Kloc, poseł Parlamentu Europejskiego ze Śląska, czlonek Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE).
O Platformę Wsparcia Regionów Górniczych wciąż trzeba walczyć i pilnować, aby silne, antywęglowe lobby nie zabrało pieniędzy z tego projektu. Uważam, że w Parlamencie Europejskim powinien powstać specjalny zespół monitorujący realizację programu, który może mieć ogromne znaczenie dla przyszlości Śląska – pisze Izabela Kloc, poseł Parlamentu Europejskiego ze Śląska, czlonek Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE).
Patrząc ze śląskiej perspektywy, Platforma Wsparcia Regionów Górniczych należy do najciekawszych i najbardziej wartościowych unijnych projektów, podjętych w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego. Generalnie, ten program dedykowany jest Polsce. Nie jesteśmy jedynym krajem dotkniętym negatywnymi skutkami transformacji regionów górniczych, ale nigdzie indziej ten problem nie występuje na taką skalę. Pomysł zrodził się trzy lata temu przy mocnym wsparciu ze strony polskiego parlamentu. Jako ówczesna przewodnicząca Sejmowej Komisji do Spraw Unii Europejskiej spotkałam się dwukrotnie z Maroszem Szefczoviczem, wiceszefem Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej. Te rozmowy przyniosły efekt. Bruksela zaproponowała wsparcie obszarów spychanych na rozwojowy margines z powodu likwidacji bądź ograniczenia działalności górniczej. Pilotażowym regionem został Górny Śląsk.
Organizacyjnie wszystko jest zapięte na ostatni guzik, lecz jest jedno „ale”. Decyzja o uruchomieniu projektu podjęta zostanie podczas ostatecznych negocjacji budżetowych nad nową perspektywę finansową. Teoretycznie nie powinno być z tym problemów, ale nie jest tajemnicą, że wielu eurodeputowanych uległo antywęglowej histerii i nie wiadomo, czy nie zechce storpedować wydatków na Platformę. W każdym razie nowa szefowa Komisji Europejskiej Urszula von Der Leyen, podczas wysłuchania w Parlamencie Europejskim pozytywnie odniosła się do tej inicjatywy.
Wszyscy wiemy, że coś zlego dzieje się z klimatem. Nie przeszkadza to niektórym państwom do biznesowego wykorzystania tej sytuacji. Pod pretekstem walki z ociepleniem planują „deal” stulecia, bo inaczej nie można nazwać przejęcia kontroli nad europejską energetyką. Wiele światowych koncernów przygotowuje się do największych zamówień publicznych w historii. Mowa jest o gigantycznych pieniądzach. Nic więc dziwnego, że na klimatyczny front ruszyły armie lobbystów ekologicznych, specjalistów ds. public relations, eko-profesorów i think tanki związane z rządami krajów, którym najbardziej zależy na wyeliminowaniu węgla. Trzeba przyznać, że ta wielka kampania propagandowa, adresowana do pół miliarda mieszkańców Unii Europejskiej przynosi efekty. Wiara w słońce i wiatr stała się unijnym dogmatem, a węgiel zaczął uchodzić za herezję. Takie poglądy, wbrew logice i powadze sprawowanego urzędu, podziela też wielu eurodeputowanych.
Na szczęście, za sprawą Polski, w dyskusji na temat klimatu do głosu zaczyna dochodzić także rozsądek. Podczas czerwcowego szczytu Unii Europejskiej premier Mateusz Morawiecki przy wsparciu przywódców Węgier, Czech i Estonii, zablokował drastyczne wprowadzenie zerowej emisja gazów cieplarnianych do 2050 roku. Oznaczałoby to całkowite odejście od węgla w energetyce i bardzo poważną redukcję importu gazu. Można sobie wyobrazić czarny, ale najbardziej prawdopodobny scenariusz przyszlości. Drastycznie wzrosną ceny energii. Ludzie zubożeją. Gospodarka się skurczy. Upadną całe branże. Śląsk zostanie zepchnięty na społeczny i ekonomiczny margines.
Sam pomysł, aby przyspieszyć przyjęcie tzw. „neutralności klimatycznej” jest niepokojący, ponieważ oznaczałby zlamanie światowego porozumienia klimatycznego zawartego w Katowicach w ubiegłym roku. Jest tam zapis mówiący o solidarnej i sprawiedliwej transformacji. Oznacza ona konieczności dostosowania polityki klimatycznej do poziomu rozwoju gospodarczego i możliwości finansowych poszczególnych krajów. Państwa czlonkowskie Unii Europejskiej mają różne punkty wyjścia na drodze do transformacji energetycznej. Polska, jako kraj uzależniony od węgla, powinna mieć zapewnione odpowiednie środki na transformację i modernizację sektora energetycznego. W solidarną transformację doskonale wpisuje się Platforma Wsparcia Regionów Górniczych. Warto walczyć o ten projekt, ponieważ jego śladem mogą pójść inne, finansowane z unijnych środków przedsięwzięcia dedykowane regionom, które ponoszą największą cenę przestawienia europejskiej energetyki na „zielone” tory. Uważam, że w Parlamencie Europejskim należy powołać zespół nadzorujący realizację Platformy Wsparcia Regionów Górniczych, który będzie też partnerem dla Komisji Europejskiej. W jego skład powinni wejść eurodeputowni z wielu frakcji, aby w debacie o transformacji energetycznej było jak najmniej politycznych i biznesowych interesów, a jak najwięcej troski o wspólny, zrównoważony rozwój całej wspólnoty.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze