Beniaminek kontra spadkowicz z 1. ligi, czyli najmniej doświadczona drużyna w stawce przeciwko starym wyjadaczom. Tak w skrócie można opisać finałowe starcia obu zespołów walczących o awans. Wataha RC Zielona Góra to ubiegłoroczny spadkowicz, który planował jak najszybciej powrócić do wyższej klasy rozgrywkowej.
Mysłowiczanie są z kolei wielką niespodzianką sezonu. Klub istnieje zaledwie od 3 lat i to pierwszy sezon, w którym zdecydował się na wystawienie w rozgrywkach szczebla centralnego seniorskiej drużyny. Zespół złożony z amatorów i zapaleńców sportu, wśród których są m.in. górnicy, muzyk, prawnik, pracownicy sektora IT czy prywatni przedsiębiorcy, przystąpił do 2. ligi głownie z chęci sprawdzenia swoich możliwości. Hegemoni mają za sobą jednak przełomowy sezon, w którym potwierdzili, że nie bez powodu ich klub nosi tę dumną nazwę. Mysłowiczanie przegrali zaledwie 1 z 10 rozegranych meczów.
Na drodze do kompletu zwycięstw w sezonie zasadniczym stanęła właśnie zielonogórska Wataha, która w maju dotkliwie pokonała debiutantów. Z perspektywy czasu widać jednak, że była to wartościowa lekcja, która zahartowała drużynę przed decydującym starciem.
– Jestem bardzo dumny z naszego klubu! To sukces całej drużyny, zawodników oraz sztabu, ale także sporej grupy osób, która nam pomagała i wspierała przez cały sezon. Dzięki tej synergii znaleźliśmy się teraz w tym miejscu. Byłem pewien, że tego dokonamy, nie spodziewałem się jednak, że nadejdzie to tak szybko! – powiedział prezes Hegemona Mysłowice, Paweł Łętowski.
Finałowy dwumecz
Pierwszy mecz finałowy rozegrany w Zielonej Górze pokazał, że oba zespoły mają wielka wolę walki i awansu. Prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie, obie drużyny zdobyły po 4 przyłożenia, a Hegemoni dosłownie wydarli zwycięstwo gospodarzom w końcowej fazie gry. Zawody zakończyły się wynikiem 22:26 i zapowiadały wspaniałe emocje w rewanżu.
Początek meczu w Mysłowicach zdawał się wskazywać na podobny scenariusz. Goście wykorzystywali indywidualne błędy Hegemonów, a dzięki szybkiemu rozegraniu i dobrym kopom swojego lidera Filipa Wielgosza objęli dziesięciopunktowe prowadzenie.
Tym razem jednak mysłowiczanie nie czekali na drugą połowę i już w pierwszej odsłonie gry zdominowali przeciwników, dzięki czemu na przerwę schodzili z kontaktowym wynikiem 7:10.
Po przerwie Hegemoni dosłownie rzucili się na Watahę, a zdeterminowana gra formacji młyna pozwoliła na objęcie prowadzenia 14:10. Rosła przewaga gospodarzy w stałych fragmentach, szczególnie dzięki perfekcyjnie wykonywanym wrzutom z autu. Kolejne przyłożenie na 19:10 było z kolei popisem możliwości szybkich zawodników formacji ataku (świetnie prezentowali się środkowi Adrian Szula i Usaia Navia, najlepiej punktujący zawodnicy Hegemona). Wataha dzielnie walczyła o zdobycie kontaktowego przyłożenia, jednak uciekające minuty i oddalająca się perspektywa awansu nie sprzyjały skutecznej grze. Mysłowiczanie zachowali do końca zimną krew i solidną grą w obronie zapewnili sobie ostateczne zwycięstwo.
– Trochę to do mnie jeszcze nie dociera, ale myślę, że to nasz wspólny wielki sukces. Chciałbym przede wszystkim pogratulować moim zawodnikom postawy i zaangażowania w całym sezonie. Wszyscy mogą z czystym sumieniem stanąć przed lustrem i powiedzieć, że są z siebie dumni. Bo ja z nich jestem! Treningi i właściwe podejście do gry pozwoliło nam zawalczyć o marzenia. Już teraz wiemy jednak, jak wielkie wyzwanie przed sobą postawiliśmy i jak ciężka praca czeka nas w nadchodzących miesiącach. – podsumował trener Marek Odoliński.
Hegemon Mysłowice v Wataha RC Zielona Góra 19:10 (7:10)
Punkty Hegemon: Dominik Styczeń 5 (P), Artur Stawiarski 5 (P), Adrian Szula 5 (P), Tomasz Goliński 4 (2pd).
Punkty Wataha: Mateusz Lentowczyk 5 (P), Filip Wielgosz 5 (pd, K).
Sędziował: Mateusz Ingarden
Czas na nowe wyzwania
Nie da się ukryć, że meczami z doświadczonym spadkowiczem Hegemoni udowodnili, że w meczach z bardzo dobrymi rywalami dodatkowo się mobilizują i wznoszą na wyżyny swoich możliwości. Oba mecze finałowe były bez wątpienia najlepszymi dla oglądających je kibiców pod względem poziomu sportowego i emocji, które ze sobą niosły.
Tym bardziej cieszy licznie zgromadzona w sobotę na Wesołej publiczność, która w trakcie debiutanckiego sezonu rosła i dojrzewała wraz z drużyną. Mysłowice pokochały rugby z wzajemnością, zatem nie pozostaje nic innego, jak już dziś zaprosić wszystkich sympatyków tej dynamicznej dyscypliny na jesienną rundę rozgrywek 1. ligi rugby. Hegemoni z pewnością nie mogą się jej już doczekać!
Fot: Iwona Rozynek
Napisz komentarz
Komentarze